Mała Arabka
Relikwie św. Marii od Jezusa Ukrzyżowanego (Mała Arabka 1846-1879) nasza wspólnota parafialna uzyskała dzięki przewodnikowi po Ziemi Świętej p. Bogusławowi Hudziak. On sprawił, że nasza Parafia cieszy się obecnością i orędownictwem Świętej. Piękne świadectwo podczas Mszy św. głosiło również małżeństwo Ludmiły i Alberta Mazurkiewicz z Kuczek. Zarówno Pan Bogusław jak i Ludmiła i Albert należą do Ruchu Światło - Życie Domowego Kościoła. Bóg zapłać za okazane nam serce od całej wspólnoty parafialnej!
MAŁA ARABKA Oblubienica Ducha Świętego 13 listopada były głoszone przez Pana Bogusława Hudziaka konferencje o świętej Miriam (Małej Arabce), której Relikwie zostały wprowadzone podczas Mszy świętej o godz. 12.00. Przez wstawiennictwo świętej Miriam możemy uzyskać wiele łask od Pana, szczególnie oręduje Ona za małżeństwami. | | Modlitwa Małej Arabki do Ducha Świętego Duchu Święty natchnij mnie; |
Życiorys Miriam Baouardy
Miriam Baouardy urodziła się w rodzinie arabskich katolików, w wiosce Abellin, która leży w połowie drogi między Hajfą i Nazaretem. Jej rodziców dotknęło szczególnie bolesne doświadczenie: 12 kolejnych synów zmarło jeszcze w kolebce. Matka postanowiła więc wraz z mężem udać się w pieszą pielgrzymkę do oddalonego o 170 km Betlejem, aby w miejscu narodzenia Zbawiciela prosić Matkę Najświętszą o córkę, obiecując, że nazwą ją Miriam. Prośba została wysłuchana; 5 stycznia 1846 r. urodziła się córeczka, która na chrzcie otrzymała imię Maria (Miriam).
Niedługo później śmierć zabrała oboje rodziców - najpierw ojca, a po kilku dniach matkę. Maria zapamiętała, jak jej tato, w ostatnich dniach swojego życia, wziął ją na ręce i podniósł w kierunku obrazu św. Józefa, mówiąc: Weź to maleństwo pod swoją opiekę. Matka Boża niech będzie jej matką, a Ty bądź dla niej ojcem. Miriam nigdy nie chodziła do szkoły i nie nauczyła się w dzieciństwie czytać i pisać. Z myślą o wczesnym jej zamążpójściu przygotowywano ją do obowiązków gospodyni. (wychowywali ją dalecy krewni). Sporo czasu spędzała na samotnych zabawach.
Będąc jeszcze małą dziewczynką, pewnego dnia kąpała w wodzie dwa ptaszki i niechcący je utopiła. Kiedy z wielkim żalem grzebała je w ziemi, usłyszała w swoim wnętrzu głos: Widzisz, wszystko przemija. Jeżeli jednak oddasz Mi swoje serce, Ja będę z tobą zawsze. Nigdy nie zapomniała tych słów. Gdy Miriam miała prawie 13 lat, opiekunowie, wierni tradycji, bez wiedzy i zgody dziewczyny obiecali jej rękę mieszkającemu w Kairze bratu matki. Poinformowano ją o tym dopiero wtedy, gdy nadszedł czas zawarcia małżeństwa. Narzeczony przyniósł kosztowną biżuterię, przygotowano haftowane suknie. Wbrew woli starszych Miriam podjęła jednak decyzję, że nie wyjdzie za mąż, poświęcając swe życie Chrystusowi. Rodzina początkowo myślała, że to tylko dziewczęcy kaprys, poproszono więc proboszcza i miejscowego biskupa, aby przekonali Miriam, że powinna być posłuszna swoim przybranym rodzicom. W nocy poprzedzającej dzień ślubu, podczas modlitwy, Miriam w swoim sercu ponownie usłyszała Boży głos: Wszystko przemija! Jeżeli oddasz Mi swoje serce, Ja będę z tobą zawsze. Aby potwierdzić swe postanowienie, obcięła warkocze. Rodzina nie zaakceptowała zamiarów Miriam. Rozgniewany wuj traktował ją odtąd jak obcą, przeznaczył do pracy w kuchni, zrównując z niewolnicami.
Zlecano jej najcięższe posługi. Mając dwadzieścia lat, Mariam wyglądała jak dwunasto-, trzynastoletnia dziewczynka. Jej rozwój fizyczny został zahamowany na skutek cierpień i niedostatecznego odżywiania się. Jedyną własnością Mariam było ubogie ubranie, które miała na sobie. Postanowiła wstąpić do klasztoru. W 1875 roku Mariam została przyjęta do Zgromadzenia Sióstr św. Józefa na przedmieściach Marsylii.
Nie znającą dobrze języka francuskiego, pogodną postulantkę zaczęto właśnie tutaj nazywać Małą Arabką lub Miriam Arabką. Chętnie podejmowała się najcięższych zajęć. Jak pisze jeden z biografów, tłumaczyła swą nieustanną gotowość do pracy łamaną francuszczyzną: ja to robić, bo ja mieć czas.
Podczas okresu zakonnej próby Miriam coraz częściej doświadczała nadprzyrodzonych zjawisk. Na jej ciele pojawiały się stygmaty; ekstazy wywoływały zainteresowanie, ale i niepokój sióstr. Na wyraźne polecenie przełożonej Miriam w duchu posłuszeństwa starała się zapanować nad uniesieniami. Ostatecznie jednak, w dniu głosowania o przyjęciu do zgromadzenia, kandydatura Miriam nie została przyjęta. Decyzja zakonnic była dla Miriam potężnym ciosem. Wkrótce jednak nadeszło rozwiązanie. Jedna z sióstr św. Józefa, matka Weronika, postanowiła przejść do zakonu kontemplacyjnego. Otrzymawszy pozwolenie na to, by wstąpić do Karmelu w Pau, zaproponowała Miriam podobną drogę. W 1867 r. razem zapukały do karmelitańskiej furty. W ten sposób spełniły się dawne słowa tajemniczej opiekunki: Będziesz dzieckiem św. Józefa zanim zostaniesz córką św. Teresy.
Rozpoczynając nowicjat, 21-letnia Miriam otrzymała imię zakonne: „Siostra Maria od Jezusa Ukrzyżowanego”. Będzie ono przypominać o zbawiennym cierpieniu. Nadprzyrodzone dary nasilały się wbrew pragnieniom nowicjuszki, która chciała pozostawać niezauważona. Starała się opierać ekstazom – ich treści zacierały się w jej pamięci, chyba że przełożone zobowiązywały ją do zdania relacji. W czasie niektórych uniesień zdarzało się jej mówić na głos. Jedna z sióstr zapamiętała gorące wezwanie: „Świat śpi, a Bóg nieskończonej dobroci i godzien wszelkiej chwały jest zapomniany przez wszystkich. Patrz, cała natura, niebo i ziemia uwielbiają Boga, a człowiek, który poznał wielkie dzieła Boże, i winien Go uwielbiać, śpi! Chodźmy, rozbudźmy świat!”. Odnawiały się również bolesne stygmaty. Gdy mistrzyni nowicjatu nakazała prosić Boga, by żaden znak nie pojawiał się na zewnątrz, modlitwa Miriam została wysłuchana, widoczne rany się zagoiły. Już po śmierci siostry Marii lekarze, wydobywający zgodnie z wolą zmarłej jej serce, by odesłać je do Pau, znaleźli w sercu inną – ukrytą, dawną, niewytłumaczalną medycznie ranę...
Siostra Maria od Jezusa Ukrzyżowanego odkrywała nowe możliwości dane jej od Boga. Zachowały się do dziś przekazy o darze widzenia na odległość wydarzeń zachodzących w bardzo oddalonych miejscowościach, bilokacji – przebywania jednocześnie w dwóch miejscach, o zdolności lewitowania, czyli unoszenia się w powietrzu. Liczne wizje owocowały proroctwami, zapowiadającymi przyszłość pojedynczych osób, zakonu czy całej Francji. Ujawnił się też niespodziewanie talent poetycki – w ekstazie Miriam wyśpiewywała nieuszkodzonym głosem nowe psalmy, pieśni uwielbienia, miłości i żalu.
Pobyt w Pau był także czasem wyjątkowo ciężkiej próby. Obdarzona licznymi charyzmatami siostra Maria doświadczyła i mocy piekła. Swego czasu przepowiedziała tę udrękę: „Jezus zezwoli diabłu, by mnie kusił przez czterdzieści dni; będę musiała wiele wycierpieć”. Proroctwo się spełniło: wbrew woli Miriam jej ciało zostało poddane władzy szatana. Nieustannie kuszona, wprowadzana w sytuacje zagrażające jej życiu i zdrowiu, wypowiadająca bluźnierstwa przedstawiała przerażający widok. Jedyną pomocą mogły być egzorcyzmy. Eksperci wyznaczeni przez Kościół, którzy już po śmierci Miriam mieli ocenić jej postawę, odrzucili winę moralną lub chorobę psychiczną; stwierdzili jednogłośnie: „Opętanie lub silna obsesja ukazują się jako doświadczenie zesłane przez Boga w celu całkowitego oczyszczenia duszy, umożliwienia jej zgromadzenia wielkich zasług za udział w dziele zbawiania grzeszników i przygotowania tym sposobem duszy na jeszcze ściślejsze zjednoczenie z sobą” (o. Garrigou-Lagrange).
W 1866 r. z odwiedzinami do Pau przybył ojciec Maria-Efrem – karmelita, profesor dogmatyki, przyszły biskup. Podzielił się z siostrami swym pragnieniem: marzył o założeniu żeńskiego klasztoru karmelitańskiego w Indiach. Wkrótce znalazł się fundator, wskazany dzięki wizji siostry Marii. Po uzyskaniu stosownej zgody władz kościelnych w sierpniu 1870 r. 6 karmelitanek i 2 ojców karmelitów wyruszyło przez Marsylię do Indii. Podróż była trudna; dość powiedzieć, że do Mangalore dotarły tylko 3 siostry; pozostałe zmarły po drodze.
Już w Indiach siostra Maria rozpoczęła przygotowania do złożenia ślubów zakonnych. Poprzedziły je 21-dniowe indywidualne rekolekcje pod kierunkiem biskupa Marii-Efrema, który chciał rozproszyć wszelkie wątpliwości co do stanu duszy kandydatki. Wiedząc o wcześniejszych nadzwyczajnych wydarzeniach, ostatecznie doszedł do optymistycznego wniosku: wszystko przychodzi od Boga. Uroczystość wyznaczono na 21 listopada 1871. Podczas homilii Miriam usłyszała w swym wnętrzu słowa zapowiadające dalszy trud: „I patrz! Oto ty, nędzne stworzenie; ty, biedna »Mała Nic«; ty, pełna słabości i grzechu, w jednej chwili, poprzez trzy śluby, wzniesiona zostaniesz do niepojętej godności oblubienicy Króla Niebios. Raduj się więc, ale także drżyj, bowiem nie stajesz się jedynie oblubienicą Jezusa, lecz oblubienicą Jezusa Ukrzyżowanego, którego imię nosisz. Trzy uroczyste słowa, które wypowiesz, trzy śluby, które złożysz, dadzą świadectwo tak piękne i przejmujące zarazem, całkowitego ukrzyżowania siebie samej.
(...) Ale Chrystus nie pozostawi cię na krzyżu samej. Krzyż bez Niego byłby zbyt ciężki. On tam będzie razem z tobą”.
Nieporozumienia rozpoczęły się już dzień później. Siostra Maria nie chciała się spontanicznie dzielić z przełożoną treściami wizji, gotowa była opowiadać je jedynie na mocy ślubu posłuszeństwa. Sprawa nabrała rozgłosu. Tym razem nawet biskup, tak bardzo dotąd przychylny, zaczął się obawiać działania złego ducha, uznał widzenia za iluzje. Siostrę nękały pokusy. Pewnego dnia przekroczyła nawet próg klauzury, błądząc po okolicznych zabudowaniach. Wszystko to doprowadziło przełożonych do poważnej decyzji: siostrę Marię odesłano do Francji. 5 listopada 1872 r. dotarła do znanego jej już Karmelu w Pau.
Od chwili powrotu do Francji siostra Maria marzyła o założeniu Karmelu w Betlejem. Zapowiadała również, że właśnie tam dobiegnie końca jej życie. Pragnienia te początkowo traktowano z pewną rezerwą, zrozumiałą w kontekście niedawnych trudności w Indiach. Z czasem wszczęto poszukiwanie fundatora. Gotowość taką wyraziła pewna arystokratka, Berthe Dartigaux. Udało się również zdobyć pozwolenie Stolicy Apostolskiej. Siostra Maria w towarzystwie kilku innych osób zakonnych i świeckich wyruszyła zatem w długą drogę. Na jej szlaku znalazły się miasta, w których już kiedyś przebywała: Marsylia z domem sióstr św. Józefa, Aleksandria, Jaffa, wreszcie Jerozolima z miejscami uświęconymi ziemską obecnością Chrystusa. Z Jerozolimy mała karawana udała się pieszo do Betlejem, kierując się najpierw do groty Narodzenia Pańskiego, gdzie przed laty rodzice Miriam wyprosili jej narodziny.
Już wkrótce, obserwując lot gołębicy, siostra Maria wybrała miejsce na klasztor – położone opodal miasteczka wzgórze, na którym ów ptak spoczął. Była przekonana, że na tym terenie wychowywał się Dawid i że tu został namaszczony przez Samuela. Gdy pokonano kłopoty związane z kupnem ziemi, zaczęła dyktować plany budowy klasztoru. Jako jedyna spośród sióstr władająca językiem arabskim, została wyznaczona przez matkę przełożoną na nadzorczynię robotników, borykała się z ich brakiem obowiązkowości, kradzieżami, niesumiennością, zdobyła jednak ich szacunek. Miała również okazję odwiedzić Ain Karen – wioskę Nawiedzenia oraz rodzinne Abellin, opuszczone przed 24 laty.
Pobyt w Betlejem naznaczony był ponawiającymi się ekstazami i duchowym cierpieniem. Matka Weronika napisała później: „Gdy patrzę na jej ostatnie lata z perspektywy czasu, widzę, że Bóg sam utrzymywał ją w pokorze i ogołoceniu. Podczas gdy otoczenie wyrażało dla niej uznanie, to w zamian doświadczała ona cierpień wewnętrznych tak strasznych, że często już więcej znieść nie mogła. Wydawać się mogło, iż sam Chrystus ją odrzucił”. Powołując się na kolejne objawienia, siostra Maria zaczęła mówić o tym, że Chrystus pragnie także założenia Karmelu w Nazarecie. Zapowiedziała też, że po drodze do miasta Świętej Rodziny Bóg wskaże miejsce, w którym Zmartwychwstały łamał chleb z uczniami. Tak też się stało. Co ciekawe, późniejsze prace archeologiczne potwierdziły istnienie w oznaczonym przez siostrę miejscu dawnych sanktuariów, utrwalających tradycję Emaus. Sam klasztor powstał w 1910 r., już po śmierci wizjonerki.
Skromna karmelitanka nie do końca zdawała sobie sprawę z udzielanych jej nadzwyczajnych łask. Ekstazy nazywała snem, stygmaty – znakami potępienia lub trądu. A przecież to w Betlejem siostra Maria od Jezusa Ukrzyżowanego przeżyła mistyczne zaślubiny. Zawsze szczera i prosta, wszędzie szukała śladów Stwórcy; widząc ptaki pijące wodę, mawiała: „Patrzcie, po każdym łyku podnoszą główki do nieba, by podziękować Bogu”. Kiedy indziej powiedziała: „W piekle znaleźć można wszelkie cnoty, z wyjątkiem pokory. W niebie znaleźć można wszelkie wady, z wyjątkiem pychy. Oznacza to, że Bóg wszystko wybacza duszy pokornej, ale za nic uważa największą cnotę pozbawioną pokory”. Wyróżniała się także umiłowaniem ubóstwa. Radziła innym siostrom: „Pamiętajcie, że gdybyście miały przed sobą całe morze, to weźcie tylko tyle, ile jest konieczne”.
Wewnętrzny głos przypominał siostrze Marii, że jej pobyt w Betlejem potrwa mniej niż 3 lata. I rzeczywiście, gdy ów termin się zbliżał, zaczęła podupadać na zdrowiu. Pojawiły się ataki duszności. Nastąpił też przykry wypadek: przewracając się na placu budowy, siostra upadła na skrzynię do kwiatów i złamała w kilku miejscach lewą rękę. Nie udało się powstrzymać gangreny.
Mała Arabka – siostra Maria od Jezusa Ukrzyżowanego – zmarła w nocy 26 sierpnia 1878. Przylgnęło do niej imię wypowiedziane przez anioła: Maleńka Nic.